Izabela-nie żałuj. No, może żałuj jedynie możliwości spotkania z Panią Jandą po premierze w foyer, ale nie wiem czy byś miała taką możliwość - będzie pewno tłok, ścisk i zamęt.
Samo przedstawienie będzie okazja obejrzeć jeszcze nie raz.
A premiera... Premiera to stres dla wszystkich: dla reżysera czy wszystko "zagra" i czy widownia i recenzenci odpowiednio przyjmą spektakl, dla aktorów czy sie nie "sypną" na scenie, dla obsługi czy nic nagłego nie wyskoczy..
Nie jestem fachowcem od teatru, ale bywałem też na premierach łódzkich. Poza tym co wyżej, to czuje się napięcie i na scenie i na widowni: Aktorzy i reżyser potwornie skoncentrowani, bo na widowni koleżanki i koledzy-często starsi i na emeryturze, recenzenci i dziennikarze, nieraz radio i telewizja, vip-y itp dostojni goście. Widownia skoncentrowana na każdym słowie wypowiadanym na scenie, "bo wypada" po premierze mieć jakieś zdanie.
Po premierze w foyer rozstawione stoły przy których czyhają na zmęczony zespół jak sępy ci, co udają że maja coś do powiedzenia i chcą o tym porozmawiać. Część gości przyszła tak naprawdę tylko po to,żeby się pokazać albo zobaczyć znane nazwisko / w najbliższą niedzielę to będzie oczywiscie Pani Krystyna Janda/, mało ich teatr w ogóle obchodzi. Kiedy już zespół nieco odsapnie to zejdzie do gości. Wtedy sępy z mediów rzucą się do roboty z dyktafonami, fleszami, kamerami. W tym czasie część gości wyżre ze stołów to, co tam było do spróbowania, bo już będzie można-nikt nie zwróci uwagi ile kto czego je i pije. Jak dziennikarze już się napracują i zaczną zwijać sprzęt i wychodzic, to razem z nimi wyjdą ci, co przyszli się pokazać i na wyżerkę. :))) Wtedy pozostaną prawdziwi miłośnicy i przyjaciele teatru, zmęczony zespół, obsługa itp., niestety już przy pustych stołach ale za to w miłej atmosferze.
Cynicznie troche napisałem, ale tak bywa na premierach w moim mieście, ten schemat się powtarza od kilku co najmniej lat.
Dalej nie wiem jak jest, bo żałuję ale nie miałem okazji być /tzn zostawałem dłuzej niż bankietożercy, ale nie miałem nikogo znajomego w teatrach na tyle żeby być do końca/.Dalszą częśc wieczoru znam z opowiadań znajomych: atmosfera robi się spokojna, najwytrwalsi zbierają się w różnych grupach, i albo rozchodzą do domów albo kontynuują grupy tematyczne ;)) w miłej atmosferze w różnych urokliwych miejscach miasta.
Fajnie jest iść na premierę i kolejny raz kilka przedstawień po, a później jeszcze raz za jakiś czas na to samo przedstawienie. Można wtedy zobaczyć różnice: w grze aktorów, zobaczyć jak przestają być spięci i zestresowani, jak przedstawienie żyje, jak ewoluujue, jak zespół jeszcze pracuje nad całością, jak publiczność róznie odbiera poszczególne przedstawienia.