Kochana Pani Krystyno,
ostatnio śniło mi się, że się z Panią przyjaźnię. Miałyśmy iść gdzieś na jakiś znakomity obiad. To jeden z tych niewielu snów, które wracają do mnie czasem „w odcinkach”. Kiedyś się obudziłam z takim poczuciem, że z Panią rozmawiałam długie godziny. Bardzo to było miłe śnienie.
Drugi sen, który do mnie wraca to sen o morzu. Widzę je zawsze, z tym jego bezkresem, przestrzenią, w najróżniejszych pięknych odcieniach błękitu. Ten widok to taka moja najgłębsza tęsknota.
Widać to co się śni potrafi być piękniejsze od codzienności. A trudna jest ta codzienność, ale trzeba jakoś radzić, jak wszyscy. Damy radę, zdrowi jesteśmy, żyjemy. To taka próba charakteru, darowana (?) od losu.
Tulę Panią czule do serca jak przyjaciela. I kibicuję niezmiennie obu Teatrom, jeszcze niech się trochę uspokoi, a wsiądę w ten pociąg z Krakowa i znowu się przywitam z Ochem i Polonią:) czekam!
A.